Jak już dowiedzieliście z tytułu, tą okolicą okazał się być Hel. Tak, oprócz Gdyni wybraliśmy się na Hel. I była to bardzo udana, kilkugodzinna wycieczka. Najpierw zastanawialiśmy się jak tam dotrzeć ? Autobus, SKM-ka ? I tu coś zaświtało. Czy nie ma połączeń wodnych ? Okazało się, że oczywiście są. Postawiliśmy na statek - tramwaj wodny, który wypływa z portu w Gdyni. Przede wszystkim z ciekawości i widoków. Po drugie z oszczędności czasu. Szybka Kolej Miejska dojeżdża na Hel w dwie godziny. Statek płynie około godziny.
Przewoźnikiem jest Żegluga Gdańska . Bilety kupuje się w kasie przy nabrzeżu. Kosztują 35 zł/25 zł - w jedną stronę. Oprócz Helu, Żegluga oferuje rejsy po porcie, Zalewie Wiślanym oraz za granicę do Bałtijska na zakupy na morzu.
Rejs minął spokojnie. A płynęliśmy Smile-em.
Odpływając, kapitan dał sygnał i ruszyliśmy. Początkowo płynęliśmy wolno, bo wypływaliśmy z portu gdzie nie ma dużo miejsca i należy ostrożnie manewrować. Ciekawie też było zobaczyć Gdynię z II strony, od strony morza.
na I planie Akwarium Gdyńskie a za nim Sea Towers |
Cały czas spędziliśmy na górnym pokładzie. Początkowo było pochmurno i chłodnawo. Gdyby pogoda była mniej odpowiednia to można było przebywać na dolnym pokładzie, który jest osobnym pomieszczeniem. Jednak po krótkim czasie pogoda zaczęła się poprawiać i było bardzo przyjemnie. Zrobiła się wielka, błękitna "dziura" na niebie. i zaczęło być bardzo ciepło.
Uwaga. W trakcie rejsu mocno nie bujało po mimo dość silnych porywów wiatru. Ale chyba dlatego, że cały czas przebywaliśmy na górnym pokładzie. W drodze powrotnej płynęliśmy w dolnym i tam już zdecydowanie odczuwalne było bujanie statku (pogoda była niezmiennie taka sama). Dlatego osoby, które mają problemy z podróżowaniem powinny spędzać czas na górnym pokładzie gdzie nie czuję się mocno ruchów statku i przede wszystkim jest dostęp do świeżego powietrza.
Trochę spacerowaliśmy po pokładzie, aby porobić zdjęcia z niemal każdej strony. A to z dołu, a to z góry. Aż w końcu wypłynęliśmy na otwarte morze i nabieraliśmy prędkości.
Panorama Gdyni powoli zaczęła się coraz bardziej kurczyć choć z drugiej strony była do sfotografowania jak na dłoni.
Efektownym zjawiskiem pośród błękitu nieba, były chmury deszczowe. Z taką jedną mieliśmy cały czas do czynienia. Widzieliśmy ją bardzo dobrze z naszego statku i zastanawialiśmy się jak mocno musi padać w tej chwili w Gdańsku czy Sopocie. Dopłynęła z nami aż do samego Helu. Na szczęścia nie zatrzymała się razem z nami tylko poszła dalej na północ.
Po drodze mijaliśmy sporo innych statków, łódek czy żaglówek. Ruch odbywa się tutaj cały czas. Jedne statki wypływają a drugie wpływają. Kilka obiektów było zacumowanych na redzie - jak rozumiem w oczekiwaniu na wpłynięcie do portu. Mijaliśmy też całkiem niemały kontenerowiec.
Jednocześnie byliśmy coraz bliżej naszego punktu przeznaczenia. Hel stawał się z minuty na minutę bardziej widoczny.
po prawej stronie - zakończenie Półwyspu Helskiego i Polski |
Po 55 minutach rejsu zaczęliśmy wpływać do helskiego portu. Tramwaj wodny płynął sprawnie. Chyba była to ciekawsza opcja podróży niż SKM-ką i krótsza. Na miejscu mieliśmy do wykorzystania 4 godziny. Po tym czasie był statek powrotny do Gdyni.
O tym co zobaczyliśmy, gdzie byliśmy i czy było warto wypływać w morze ;) w kolejnym wpisie, na który bardzo zapraszam.
Byliśmy też w Gdyni: Nad morzem - Gdynia
Dzięki Twoim odwiedzinom ten Blog działa :).
Byłam. pieknie tam jest.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę! bosko-morsko :)
OdpowiedzUsuńoo właśnie takich informacji potrzebowaliśmy :) czy trudno znaleźć te przystanki tramwajów wodnych?
OdpowiedzUsuńNie, nie jest trudno. Są w portach przy nabrzeżu. Natomiast po zakupie biletu warto spytać w żegludze, który statek odpływa w dane miejsce.
UsuńTeż byłam na Helu, ale drogą lądową, autem, jeszcze z rodzicami :) Powiem Ci, że jeśli miałbyś taką sposobność, to bardzo fajne są momenty Mierzei, kiedy po prawej stronie widzisz zatokę, a po lewej Bałtyk :) Ale stroną wodną też bardzo fajnie, ja lubię takie pływanko i na szczęście nie mam problemów z bujaniem ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na Hel :) i może jakieś foki? ;)
Hmmm, te widoki, o których piszesz widziałem i też bardzo lubię. Lubię też widok na Tolkmicko po drugiej stronie Zalewu Wiślanego -patrząc od strony np. Krynicy Morskiej.
Usuńo widzisz! czyli znasz dwie drogi widokowe :)
UsuńMuszę się kiedyś przepłynąć :) Do tej pory zawsze jeździłam samochodem.
OdpowiedzUsuńZapomniałem dopisać. Foki też będą :)
OdpowiedzUsuńA ja mam z Helem mnóstwo fajnych wspomnień - pływałam tam na wagary :)))
OdpowiedzUsuńSuper sprawa płynąc takim promem, niż jechać autobusem. Autobusem to sobie wszędzie mogę pojeździć a łódką czy promem to już tylko w wybranych miejscach.
OdpowiedzUsuńDla mnie Hel to drugi koniec Polski, ale od dawna planuję wybrać się w okolice Trójmiasta i pozwiedzać co ma do zaoferowania. Dla mnie to cenne informacje z wyprawy na Hel.
Pozdrawiam :)
Zdecydowanie masz rację. Dlatego też wybraliśmy statek. Myślę, że w kolejnym wpisie o samych miejscach na Helu też znajdziesz coś cennego.
UsuńAle chmury dookoła były takie dość ponure, burza na morzu brr...
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam w ten sposób dotrzeć na Hel. Ale wciąż brakowało tego impulsu, który popchnąłby mnie w taką podróż. Mam nadzieje, że w tym roku w końcu się uda.
OdpowiedzUsuńŻyczę, aby tak było. Chyba to przyjemniejsze niż pociąg.
UsuńInteresująca opcja podróży, taka inna. Będę musiał spróbować przy najbliższej okazji, bo na pewno jest to rejs pełen wrażeń.
OdpowiedzUsuńPolecam, bo warto :)
UsuńByłam, byłam, niestety nie statkiem. Aż mam ochotę na spacer brzegiem morza...
OdpowiedzUsuńCiekawie na Helu. Wiem, że transport wodny działa i cena w obie strony znośna. Ciekawiej niż autem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)